Peru i Boliwia - grudzień 2014

 

       Biczyce - Nowy Sącz - Kraków - Warszawa - Madryt - Lima - Arequipa - Punta de Bombon - Cuzco - Machu Picchu - Ollantaytambo - La Paz - Copacabana - jezioro Titicaca - Wyspa Słońca -  Puno - Chivay - Canion Colca.

 

       Około 29 000 przebytych kilometrów. Z tego około 3200 km po drogach, reszta samolotami. Dwadzieścia pięć dni w podróży, rzadko dłużej niż dwa dni w jednym miejscu. Czy to była moja "podróż życia"? Cokolwiek to znaczy, pod wieloma względami tak. 

 

     Spróbuję podzielić się swoimi wrażeniami. Nie jestem rasowym podróżnikiem, nie mam talentów literackich. Moja pamięć ma tyle lat co i ja, więc  trzeba będzie jej sporo wybaczyć.  Jestem kiepskim fotografem, miałem kiepski sprzęt (lustrzanka Canona pojechała z Jadzią do Barcelony) toteż w tej materii "szału nie będzie".  Na szczęście Szymek ratował sytuację swoim aparatem i umiejętnościami - coś uda się zobaczyć. 

 

     To co było w tej podróży najcenniejsze, najbardziej wartościowe, zostawię dla siebie. Wspomnę tylko, że była to możliwość spędzenia prawie trzech tygodni, przez prawie 24 godziny na dobę ze swoim synem. Czasem dostajemy coś, na co w żaden sposób nie zasłużyliśmy...